Szanowny Profesorze Dumbledore,
Myślę, że jestem bardzo blisko rozwikłania zagadki Salazara Slytherina.
Muszę natychmiast wrócić do Hogwartu.
Proszę o wskazówki, porady i instrukcje, które mogłyby mi w jakikolwiek sposób pomóc,
Hermiona Granger.
Przeczytała tekst kilka razy. Upewniła się, że o niczym nie zapomniała, po czym otworzyła klatkę Hedwigi. Po chwili śnieżnobiała sowa pohukiwała radośnie, latając po całym pokoju. Kiedy wreszcie usiadła na parapecie, Hermiona podeszła do niej pospiesznie, potykając się o stos książek, ustawiony obok łóżka. Przeklęła cicho, odsłoniła beżowe zasłony i otworzyła okno na oścież. Przywiązała list do nóżki sowy, a ta natychmiast opuściła przytulny pokój, udając się na podróż pośród złocistych liści jesieni. Wiatr delikatnie rozwiał kręcone włosy Hermiony i nadał jej policzkom barwę pastelowej czerwieni.
Uwielbiała tę porę roku. Przyzwyczaiła się do obserwowania jej z dużego okna Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wspomnienie to jeszcze bardziej wprawiło ją w przytłaczający nastrój. W głębi ducha jednak miała nadzieję, że lada dzień znów ujrzy potężne mury Hogwartu, że znów stanie naprzeciw mosiężnych drzwi, przez które tak często przechodziła. Wpatrywała się teraz w głąb niewielkiego lasu, stojącego zaraz za rogiem jej domu. Nie zauważywszy jednak niczego ciekawego, przeniosła swój wzrok na ogromne domy po drugiej stronie ulicy. W niektórych pomieszczeniach jeszcze świeciło się światło.
Zamknęła okno, poprawiła zasłony i spojrzała w stronę swojego łóżka. Kto by pomyślał, że jednym potknięciem można narobić tyle bałaganu? Podeszła do porozrzucanych książek i powoli zaczęła je układać, badając przy tym dokładnie okładkę każdej z nich. Kiedy obok łóżka ponownie ułożyła się niewielka sterta podręczników, spostrzegła, że na podłodze pozostał jeszcze jeden. W przeciwieństwie do innych - ten był otwarty. Kątem oka zerknęła w tekst, a jedynym zdaniem, jakie rzuciło jej się w oczy, było: "W pojedynkę nie dasz rady." Otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w słowa. Być może był to zupełny przypadek, że książka otworzyła się właśnie tutaj, jednak Hermiona była pewna, że to może być kolejna wskazówka. Szybkim ruchem zatrzasnęła książkę i usiadła na łóżku, wpatrując się w komodę, stojącą naprzeciw. Powoli zaczynała się bać. Bo przecież nie przypadkiem jakaś dziwna siła wciąż naprowadza ją na trop, którym powinna dążyć. Położyła się, opierając głowę na rękach. Wzdychnęła cicho, zamykając powieki. Oczyma wyobraźni od razu zobaczyła obrazek sprzed zaledwie kilku dni.
Spacerowała z Draconem po centrum Londynu. Pomimo czasu spędzonego razem i bliskości, którą wzajemnie się darzyli, wciąż czuli skrępowanie. Być może zmiana otoczenia wpłynęła na ich relacje. Hermiona ciągle miała wrażenie, jakby poznawała zupełnie nowego człowieka, a przecież znali się od lat. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego szczęśliwych oczu. Momentami miała wrażenie, że na jego twarzy pojawiają się cienie przechodzących myśli, ale ignorowała to. Być może widziała już rzeczy, które po prostu wydawały jej się być nadzwyczajne, a tak naprawdę były w zupełności normalne. Spędzili ze sobą całe popołudnie. Czasami śmiali się w głos, nie zwracając uwagi na smutne krople deszczu, momentami zaś szli w milczeniu, patrząc przed siebie. Ciekawe, o czym wtedy myślał. Hermiona pierwszy raz, odkąd wróciła do domu, przestała myśleć o zamkniętej szkole, o Harrym, Ronie, o tym, że nie piszą. Nareszcie czuła się spełniona. Przy Draconie była... szczęśliwa.
Znów to zimne, mroczne pomieszczenie. Tym razem stała w kącie, przyglądając się z uwagą starcowi, który przechadzał się dookoła kanapy, stojącej dokładnie na środku pokoju. Od czasu do czasu zerkał w stronę wielkiego kominka, z którego buchały piekielne płomienie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, była chłodna, blada... martwa. Nagle ogień zgasł, podobnie jak wszystkie świece i lampy. Nerwowo oglądała się w prawo i w lewo, kiedy spostrzegła, że postać starca podświetlona jest wielkim blaskiem reflektora, którego położenia nie potrafiła zweryfikować. Dumbledore uśmiechał się łagodnie, teatralnym ruchem przechylając głowę na lewe ramię. Powoli otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, jednak z jego wnętrza nie wydobywał się żaden dźwięk. Gwałtownie chwycił się za gardło, a w jego oczach coraz bardziej widoczny był strach. Hermiona przyglądała mu się, przylegając plecami do ściany. Oddychała szybko i głęboko, dłonie zaciskała w pięści. Starzec nagle uspokoił się, jak gdyby sytuacja sprzed paru sekund w ogóle nie miała miejsca. Ponownie zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, obserwując dokładnie każdy jego szczegół. Oczy dziewczyny zaszkliły się ze strachu. Widział ją? Powolnym krokiem zaczęła się przemieszczać w stronę wyjścia, jednak gdy tylko zrobiła krok, mężczyzna spojrzał na nią morderczym wzrokiem. Zatrzymała się, a na jego twarzy pojawił się troskliwy uśmiech starszego człowieka.
- Dlaczego tu jestem? - zapytała obcym głosem, a echo jej słów rozniosło się po dormitorium. Dumbledore ponownie pochylił głowę, przyglądając jej się badawczo. I ciągle ten przerażający uśmiech szaleńca. Tupnął trzy razy w podłogę i uniósł rękę do góry. Hermiona gwałtownie podniosła głowę, jednak nie dostrzegła tam niczego, co mogłoby być odpowiedzią.
- Odpowiedz - dodała zrezygnowana, ocierając wierzchem dłoni łzy spływające po jej policzku. Starzec nie spuszczał z niej wzroku. Przenikał ją do szpiku kości. Osunęła się powoli na podłogę, wciąż opierając się plecami o ścianę. Patrzyła na dyrektora, który teraz przypominał jej szaleńca. Powoli szedł w jej kierunku. Spostrzegła, że wyciąga z wewnętrznej strony szaty jakiś eliksir. Przyjrzała mu się badawczo - błękitna barwa, gdzieniegdzie połyskująca złotem. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Dumbledore wyciągnął przed siebie rękę z eliksirem, po czym gwałtownie roztrzaskał fiolkę o ziemię. Podłogę zdobiła teraz niebieska substancja, która wydawała z siebie bardzo przyjemny zapach marcepanu. Starzec zatrzymał się nagle. Ujął swoją twarz w dłonie, a Pokój Wspólny wypełnił się przerażającym krzykiem, przypominającym momentami śmiech szatana. Odsunął rękę, trzymając w niej całą skórę twarzy. Hermiona piszczała tak głośno, jak tylko potrafiła, jednak nic to nie dawało. Nikt nie przyszedł na ratunek. Zanim starzec dotarł do niej, po prostu rozpadł się na części. Jak lalka.
Obudziła się z krzykiem, nerwowo zaciskając w dłoni kołdrę. Patrzyła pustym wzrokiem w ciemność, oddychając głęboko. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu swojego snu, mimo że tak bardzo chciała. Spojrzała na koniec swojego łóżka i dostrzegła czyjś ruch. Skuliła się, nogi podciągnęła pod brodę, nie wypuszczając z dłoni rogów kołdry. Nagle postać zaczęła przesuwać się w jej kierunku, przyglądając się świecącymi oczyma.
- Krzywołap! - szepnęła, oddychając z ulgą. Pogłaskała kota po grzbiecie i za uchem, na co ten odpowiedział tylko cichym mruczeniem. Zaświeciła lampkę, stojącą na szafce obok łóżka i spojrzała w okno. Bez problemu dostrzegła za szybą białą sowę. Zerwała się z łóżka, wpuszczając Hedwigę do środka. Na zaspanej twarzy poczuła powiew orzeźwiającego wiatru.
Uwielbiała tę porę roku. Przyzwyczaiła się do obserwowania jej z dużego okna Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wspomnienie to jeszcze bardziej wprawiło ją w przytłaczający nastrój. W głębi ducha jednak miała nadzieję, że lada dzień znów ujrzy potężne mury Hogwartu, że znów stanie naprzeciw mosiężnych drzwi, przez które tak często przechodziła. Wpatrywała się teraz w głąb niewielkiego lasu, stojącego zaraz za rogiem jej domu. Nie zauważywszy jednak niczego ciekawego, przeniosła swój wzrok na ogromne domy po drugiej stronie ulicy. W niektórych pomieszczeniach jeszcze świeciło się światło.
Zamknęła okno, poprawiła zasłony i spojrzała w stronę swojego łóżka. Kto by pomyślał, że jednym potknięciem można narobić tyle bałaganu? Podeszła do porozrzucanych książek i powoli zaczęła je układać, badając przy tym dokładnie okładkę każdej z nich. Kiedy obok łóżka ponownie ułożyła się niewielka sterta podręczników, spostrzegła, że na podłodze pozostał jeszcze jeden. W przeciwieństwie do innych - ten był otwarty. Kątem oka zerknęła w tekst, a jedynym zdaniem, jakie rzuciło jej się w oczy, było: "W pojedynkę nie dasz rady." Otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w słowa. Być może był to zupełny przypadek, że książka otworzyła się właśnie tutaj, jednak Hermiona była pewna, że to może być kolejna wskazówka. Szybkim ruchem zatrzasnęła książkę i usiadła na łóżku, wpatrując się w komodę, stojącą naprzeciw. Powoli zaczynała się bać. Bo przecież nie przypadkiem jakaś dziwna siła wciąż naprowadza ją na trop, którym powinna dążyć. Położyła się, opierając głowę na rękach. Wzdychnęła cicho, zamykając powieki. Oczyma wyobraźni od razu zobaczyła obrazek sprzed zaledwie kilku dni.
Spacerowała z Draconem po centrum Londynu. Pomimo czasu spędzonego razem i bliskości, którą wzajemnie się darzyli, wciąż czuli skrępowanie. Być może zmiana otoczenia wpłynęła na ich relacje. Hermiona ciągle miała wrażenie, jakby poznawała zupełnie nowego człowieka, a przecież znali się od lat. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego szczęśliwych oczu. Momentami miała wrażenie, że na jego twarzy pojawiają się cienie przechodzących myśli, ale ignorowała to. Być może widziała już rzeczy, które po prostu wydawały jej się być nadzwyczajne, a tak naprawdę były w zupełności normalne. Spędzili ze sobą całe popołudnie. Czasami śmiali się w głos, nie zwracając uwagi na smutne krople deszczu, momentami zaś szli w milczeniu, patrząc przed siebie. Ciekawe, o czym wtedy myślał. Hermiona pierwszy raz, odkąd wróciła do domu, przestała myśleć o zamkniętej szkole, o Harrym, Ronie, o tym, że nie piszą. Nareszcie czuła się spełniona. Przy Draconie była... szczęśliwa.
Znów to zimne, mroczne pomieszczenie. Tym razem stała w kącie, przyglądając się z uwagą starcowi, który przechadzał się dookoła kanapy, stojącej dokładnie na środku pokoju. Od czasu do czasu zerkał w stronę wielkiego kominka, z którego buchały piekielne płomienie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, była chłodna, blada... martwa. Nagle ogień zgasł, podobnie jak wszystkie świece i lampy. Nerwowo oglądała się w prawo i w lewo, kiedy spostrzegła, że postać starca podświetlona jest wielkim blaskiem reflektora, którego położenia nie potrafiła zweryfikować. Dumbledore uśmiechał się łagodnie, teatralnym ruchem przechylając głowę na lewe ramię. Powoli otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, jednak z jego wnętrza nie wydobywał się żaden dźwięk. Gwałtownie chwycił się za gardło, a w jego oczach coraz bardziej widoczny był strach. Hermiona przyglądała mu się, przylegając plecami do ściany. Oddychała szybko i głęboko, dłonie zaciskała w pięści. Starzec nagle uspokoił się, jak gdyby sytuacja sprzed paru sekund w ogóle nie miała miejsca. Ponownie zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, obserwując dokładnie każdy jego szczegół. Oczy dziewczyny zaszkliły się ze strachu. Widział ją? Powolnym krokiem zaczęła się przemieszczać w stronę wyjścia, jednak gdy tylko zrobiła krok, mężczyzna spojrzał na nią morderczym wzrokiem. Zatrzymała się, a na jego twarzy pojawił się troskliwy uśmiech starszego człowieka.
- Dlaczego tu jestem? - zapytała obcym głosem, a echo jej słów rozniosło się po dormitorium. Dumbledore ponownie pochylił głowę, przyglądając jej się badawczo. I ciągle ten przerażający uśmiech szaleńca. Tupnął trzy razy w podłogę i uniósł rękę do góry. Hermiona gwałtownie podniosła głowę, jednak nie dostrzegła tam niczego, co mogłoby być odpowiedzią.
- Odpowiedz - dodała zrezygnowana, ocierając wierzchem dłoni łzy spływające po jej policzku. Starzec nie spuszczał z niej wzroku. Przenikał ją do szpiku kości. Osunęła się powoli na podłogę, wciąż opierając się plecami o ścianę. Patrzyła na dyrektora, który teraz przypominał jej szaleńca. Powoli szedł w jej kierunku. Spostrzegła, że wyciąga z wewnętrznej strony szaty jakiś eliksir. Przyjrzała mu się badawczo - błękitna barwa, gdzieniegdzie połyskująca złotem. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Dumbledore wyciągnął przed siebie rękę z eliksirem, po czym gwałtownie roztrzaskał fiolkę o ziemię. Podłogę zdobiła teraz niebieska substancja, która wydawała z siebie bardzo przyjemny zapach marcepanu. Starzec zatrzymał się nagle. Ujął swoją twarz w dłonie, a Pokój Wspólny wypełnił się przerażającym krzykiem, przypominającym momentami śmiech szatana. Odsunął rękę, trzymając w niej całą skórę twarzy. Hermiona piszczała tak głośno, jak tylko potrafiła, jednak nic to nie dawało. Nikt nie przyszedł na ratunek. Zanim starzec dotarł do niej, po prostu rozpadł się na części. Jak lalka.
Obudziła się z krzykiem, nerwowo zaciskając w dłoni kołdrę. Patrzyła pustym wzrokiem w ciemność, oddychając głęboko. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu swojego snu, mimo że tak bardzo chciała. Spojrzała na koniec swojego łóżka i dostrzegła czyjś ruch. Skuliła się, nogi podciągnęła pod brodę, nie wypuszczając z dłoni rogów kołdry. Nagle postać zaczęła przesuwać się w jej kierunku, przyglądając się świecącymi oczyma.
- Krzywołap! - szepnęła, oddychając z ulgą. Pogłaskała kota po grzbiecie i za uchem, na co ten odpowiedział tylko cichym mruczeniem. Zaświeciła lampkę, stojącą na szafce obok łóżka i spojrzała w okno. Bez problemu dostrzegła za szybą białą sowę. Zerwała się z łóżka, wpuszczając Hedwigę do środka. Na zaspanej twarzy poczuła powiew orzeźwiającego wiatru.
***
Rankiem Draco wstał z łóżka, nie bardzo mając pojęcie, co się dzieje. Chaotycznie przechadzał się po pokoju, zataczając koła. Wrzucał do torby wszystkie rzeczy, które mogły mu się w jakiś sposób przydać. Różdżka, kilka książek, niewielka ilość różnorakich eliksirów. Wszystko przykrył grubą warstwą ubrań. Usiadł na brzegu łóżka, a na jego nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Sam nie wiedział, czy był to wytwór zimna, strachu, czy podekscytowania. Potarł bladymi dłońmi swoją jasną skórę, patrząc przed siebie. Pod jego oczami widoczne były niewielkie worki, które skutecznie skrywały niewykorzystany sen. Wstał, wziął do ręki ubrania i bardzo cicho skierował się w stronę łazienki.
Wszedł do ogromnego pomieszczenia, które wydawało się być zimne i bezduszne. Podobnie jak cała reszta domu. Spojrzał w ogromne lustro, zawieszone na idealnie białych ścianach. Skrzywił się lekko, umył zęby, po czym skierował się w stronę wielkiej wanny. Napuścił doń chłodnej wody, mając nadzieję, że to przynajmniej częściowo go rozbudzi. Gołe stopy Dracona dotykały zimnych kafelków, ułożonych w czarno-białą szachownicę. Zdjął z siebie spodnie i dotknął stopą dna wanny. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, spowodowany niską temperaturą wody. Wykrzywił twarz w grymasie, odsłaniając białe zęby. Usiadł, zanurzając się w miękkiej pianie o specyficznym zapachu męskich perfum.
Stał przed lustrem ubrany w klasyczną, białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Jego twarz zdobił olśniewający uśmiech, który zdradzał optymizm, jaki Draco odczuwał w związku z dzisiejszym wydarzeniem. Narzucił na siebie czarną marynarkę, która jeszcze bardziej dodawała mu uroku. Zgasił światła i wrócił do sypialni. Przez długi czas siedział na krześle przy stole, wpatrując się w czysty kawałek pergaminu. Kilkakrotnie zanurzał pióro w atramencie, który po chwili wysychał. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad pożegnaniem. Wiedział jedno - nie może być zbyt dosłowne. Wziął głęboki oddech i zaczął notować:
Harold II panował w Anglii w 1066 roku.
Obumarły stare mury.
Gryfonka.
Wrzask dochodzi z jej wnętrza.
Andromeda zdradza swój ród.
Rok jeszcze nie dobiegł końca.
Ten, z którym nie będę bał się walczyć.
Spojrzał na pergamin, zapisany teraz niezbyt czytelnym pismem. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Był ciekawy, ile czasu zajmie rodzicom rozwikłanie jego zagadek. Po ostatniej kłótni czuł wstręt do ojca, więc nie miał żadnych oporów ani wyrzutów sumienia. Lucjusz nigdy nie był względem niego dosłowny, ani nawet szczery. Dlaczego zatem Draco miałby odmówić sobie przywileju szydzenia z ojca? Wziął pergamin do ręki i niedbale cisnął nim na łóżko. Narzucił torbę na ramię, stanął u progu drzwi swojego pokoju, spojrzał nań przelotnie i z uśmiechem na twarzy skierował się po schodach w dół. Zerknął w stronę sypialni rodziców, jednak nie odczuwał smutku z powodu rozstania. Wręcz przeciwnie. Cichym krokiem wyszedł na podwórko, żegnając się na jakiś czas ze swoją rezydencją. Szedł prosto, nie oglądając się za siebie.
Wszedł do ogromnego pomieszczenia, które wydawało się być zimne i bezduszne. Podobnie jak cała reszta domu. Spojrzał w ogromne lustro, zawieszone na idealnie białych ścianach. Skrzywił się lekko, umył zęby, po czym skierował się w stronę wielkiej wanny. Napuścił doń chłodnej wody, mając nadzieję, że to przynajmniej częściowo go rozbudzi. Gołe stopy Dracona dotykały zimnych kafelków, ułożonych w czarno-białą szachownicę. Zdjął z siebie spodnie i dotknął stopą dna wanny. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, spowodowany niską temperaturą wody. Wykrzywił twarz w grymasie, odsłaniając białe zęby. Usiadł, zanurzając się w miękkiej pianie o specyficznym zapachu męskich perfum.
Stał przed lustrem ubrany w klasyczną, białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Jego twarz zdobił olśniewający uśmiech, który zdradzał optymizm, jaki Draco odczuwał w związku z dzisiejszym wydarzeniem. Narzucił na siebie czarną marynarkę, która jeszcze bardziej dodawała mu uroku. Zgasił światła i wrócił do sypialni. Przez długi czas siedział na krześle przy stole, wpatrując się w czysty kawałek pergaminu. Kilkakrotnie zanurzał pióro w atramencie, który po chwili wysychał. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad pożegnaniem. Wiedział jedno - nie może być zbyt dosłowne. Wziął głęboki oddech i zaczął notować:
Harold II panował w Anglii w 1066 roku.
Obumarły stare mury.
Gryfonka.
Wrzask dochodzi z jej wnętrza.
Andromeda zdradza swój ród.
Rok jeszcze nie dobiegł końca.
Ten, z którym nie będę bał się walczyć.
Spojrzał na pergamin, zapisany teraz niezbyt czytelnym pismem. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Był ciekawy, ile czasu zajmie rodzicom rozwikłanie jego zagadek. Po ostatniej kłótni czuł wstręt do ojca, więc nie miał żadnych oporów ani wyrzutów sumienia. Lucjusz nigdy nie był względem niego dosłowny, ani nawet szczery. Dlaczego zatem Draco miałby odmówić sobie przywileju szydzenia z ojca? Wziął pergamin do ręki i niedbale cisnął nim na łóżko. Narzucił torbę na ramię, stanął u progu drzwi swojego pokoju, spojrzał nań przelotnie i z uśmiechem na twarzy skierował się po schodach w dół. Zerknął w stronę sypialni rodziców, jednak nie odczuwał smutku z powodu rozstania. Wręcz przeciwnie. Cichym krokiem wyszedł na podwórko, żegnając się na jakiś czas ze swoją rezydencją. Szedł prosto, nie oglądając się za siebie.
***
Hermiona spakowała wszystkie niezbędne rzeczy do maleńkiej torebki ozdobionej koralikami. Znajdowały się w niej wielkie stosy podręczników, kilkanaście fiolek z eliksirami, klatka z Hedwigą, Krzywołap i niezliczona ilość ubrań. Tak naprawdę wrzuciła do torebki wszystko, co miała pod ręką - kto wie, co się może przydać? Wzięła do ręki różdżkę i na palcach zeszła po schodach w dół. Uchyliła delikatnie drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia jej rodziców. Patrzyła w ich kierunku, a jej oczy zaszkliły się łzami. Stała wprost naprzeciw nich. Leżeli na sporym, dwuosobowym łóżku, nie mając świadomości, co się zaraz stanie. Postać z obrazu wiszącego nad łóżkiem patrzyła na nią złowieszczo. Cała twarz kobiety, oprócz oczu, była zasłonięta białą, teatralną maską. Na stole pod oknem leżało kilka zeszytów, jednak zaszczytne miejsce na samym środku zajmowało zdjęcie małej Hermiony. Ten widok bardzo ją rozczulił. Mimo że widziała to zdjęcie już tyle razy, nigdy nie patrzyła na nie w ten sposób. Kochali ją. Teraz nawet brzoskwiniowe ściany wydawały się jej być zimne i nieprzyjemne.
- Proszę... się... nie... ruszać - wymamrotał pan Granger przez sen, a Hermiona lekko podskoczyła. Serce zaczęło tłuc się jak opętane w jej klatce piersiowej, nogi nagle stały się miękkie jak wata. Chyba nie powinna już dłużej zwlekać. Im dłużej to odkłada, tym gorzej. W końcu przecież będzie musiała to zrobić. Nie ma wyboru, jeśli chce pomóc Dumbledore'owi. Obraz przed oczyma coraz bardziej rozmazywał się pod wpływem niewypuszczonych łez, a myśli odbijały się od czaszki niczym kauczukowa piłeczka. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, a w końcu musi się na coś zdecydować. Przecież już postanowiła. Przemyślała to bardzo dokładnie. Drżącą ręką uniosła różdżkę ku górze, celując nią w rodziców, którzy - pogrążeni we śnie - nie mieli pojęcia, co się teraz dzieje.
- Obliviate - wyszeptała, a jej wargi zaczęły drżeć jak opętane. Przez łzy widziała, jak jej postać znika ze zdjęcia ustawionego na stole. Jeszcze przez parę sekund patrzyła na rodziców, po czym wybiegła z domu. Nie chciała zabrać ze sobą zbyt wielu sentymentów. Musiała to zrobić.
Otarła ręką łzę, po czym pewnym krokiem ruszyła w kierunku wschodzącego słońca.
Bądź dzielna.
Teraz może być już tylko lepiej.
- Proszę... się... nie... ruszać - wymamrotał pan Granger przez sen, a Hermiona lekko podskoczyła. Serce zaczęło tłuc się jak opętane w jej klatce piersiowej, nogi nagle stały się miękkie jak wata. Chyba nie powinna już dłużej zwlekać. Im dłużej to odkłada, tym gorzej. W końcu przecież będzie musiała to zrobić. Nie ma wyboru, jeśli chce pomóc Dumbledore'owi. Obraz przed oczyma coraz bardziej rozmazywał się pod wpływem niewypuszczonych łez, a myśli odbijały się od czaszki niczym kauczukowa piłeczka. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, a w końcu musi się na coś zdecydować. Przecież już postanowiła. Przemyślała to bardzo dokładnie. Drżącą ręką uniosła różdżkę ku górze, celując nią w rodziców, którzy - pogrążeni we śnie - nie mieli pojęcia, co się teraz dzieje.
- Obliviate - wyszeptała, a jej wargi zaczęły drżeć jak opętane. Przez łzy widziała, jak jej postać znika ze zdjęcia ustawionego na stole. Jeszcze przez parę sekund patrzyła na rodziców, po czym wybiegła z domu. Nie chciała zabrać ze sobą zbyt wielu sentymentów. Musiała to zrobić.
Otarła ręką łzę, po czym pewnym krokiem ruszyła w kierunku wschodzącego słońca.
Bądź dzielna.
Teraz może być już tylko lepiej.
Pierwsza !!! Wspaniałe <3 Kurde nie mogę rozwikłać tej zagadki Dracona mam nadzieje, że to wyjaśnisz :D
OdpowiedzUsuńPatrz na pierwsze literki
Usuńboże, uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńtak bardzo się cieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział :D naprawdę poprawiasz mi humor :) oryginalna zagadka :D
OdpowiedzUsuń-Jul.
Naprawdę jesteś świetna :D Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam nowy rozdział :) Nawet nie wiesz jak poprawiasz mi humor :D
OdpowiedzUsuń-Jul.
Wiesz, jak się zachwycam Twoimi rozdziałami <333 Piękne <3
OdpowiedzUsuńWracam ze szkoły mega zmęczona, jem obiad, robię sobie kawę. Wchodzę zmarnowana na Twojego bloga i od razu mi się polepszyło. Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham!!! Ten rozdział jest moim zdaniem najlepszy!!
OdpowiedzUsuńwww.hermionadraco.blogspot.com
No nareszcie 20 rozdział :D Chcę więcej !! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńFajne wszystko opisane i w ogóle jak zawsze zajebiste :))
OdpowiedzUsuńhttp://storyofdraco.blogspot.com/
świetny opis Draco w łazience, nie wiem co Ci się nie podoba :D zagatka Draco- idealna, rozdział moim zdaniem rewelacyjny,a Ty dramatyzujesz ;***
OdpowiedzUsuń//brilliant-avenue.blogspot.com
świetne, jak dotąd to chyba najlepszy rozdział!
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię . <3
OdpowiedzUsuńfilmowa scena z "obliviate" zawsze przyprawiała mnie o dreszcze i łzy, sama muzyka jest przecudowna, ten sam efekt właściwie przyniosło twoje opowiadanie. Genialne, co innego mam powiedzieć? :))
OdpowiedzUsuńJak zwykle jest świetne:) już nie mam co ci pisać w komciach, o nigdy nie znajduję nic do skrytykowania :((
OdpowiedzUsuń//Madziucha;*
wooho końcówka mnie totalnie zmiażdżyła, nic innego niż czekanie z niecierpliwością na nowy rozdział mi nie pozostało! Życzę weny, weny i jeszcze raz weny! Pozdrawiam! :*:*:* //kilimandrzaro
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział: tajemniczy, nawet trochę mroczny, niesamowicie intrygujący. Przy czytaniu fragmentu o śnie Hermiony aż miałam na skórze ciarki :) Wiadomość Malfoya również bardzo tajemnicza, nie wiem, czy Lucjusz wpadnie na to, by przeczytać jedynie pierwsze literki. Gratuluję raz jeszcze! :)
OdpowiedzUsuńTen sen był zajebisty >D
OdpowiedzUsuńdaj ten wątek o Syriuszu wreszcieee D:
A i tego. Nigdy nie przepadałem za Hermioną, ale jak usuwa pamięć swoim rodzicom o sobie to chce mi się ryczeć...
Zajebiscie piszesz, zajebisty blog, zajebista notka.
OdpowiedzUsuńjestes ZAJEBISTA kobieto !
i ta torebka z koralikami... ona tak dużo znaczy !
chce więcej.
~Jack
Przepiękny rozdział. Czytałam każdy po parę razy. Jestem zachwycona tym :D
OdpowiedzUsuńhttp://always-zawsze.blogspot.com/
Przeraziłam się tego snu!
OdpowiedzUsuń"Obliviate" i wszystko jasne... Strasznie smutna scena.
Świetnie jak zawsze :)
Super! Będzie kolejny? Bo już sie nie mogę doczekać;**
OdpowiedzUsuńWspaniale ! :D Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie dobrnęłam do dwudziestego rozdziału ; ) Bardzo fajne opowiadanie ; ) Na pewno będę wpadała tu częściej. Pozdrawiam ; D
OdpowiedzUsuńWłaśnie niedawno zaczęłam czytać twoje opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńTak mnie wciągnęło, że przeczytałam wszystko w 2 dni:)
Już się nie mogę doczekać kiedy dodasz kolejny wpis;*
Historia jest naprawdę fascynująca i polecam ją wszystkim, którzy jarają się Dramione:)
Zazdroszczę Ci talentu i życzę, aby twój talent jak najbardziej się rozwijał :) Z całym oddaniem i szacunkiem:)
~Monisiaa:D
Tak bardzo uwielbiam Twoje pióro, jest lekkie i przyjemne. A dodatkowo, fabuła wciąga mnie coraz bardziej. Zazdroszczę talentu.
OdpowiedzUsuńwww.wafflingharu.blogspot.com
bardzo wciąga <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :)
Przeczytałam całe fajne przyjemne opowiadanie, notki trochę krótkie ale całkiem fajnie się to czytam ;) Czekam na następną notkę i dodaje do linków, mam nadzieje ze nie masz nic przeciwko sladem-snu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;> Czekam na następny , wielka fanka Proroka Codziennego -Pamela B. ^^
OdpowiedzUsuńOpowieść jest świetna, napisana naprawdę fachowo :) wciąga tak mocno, że nie da się przestać jej czytać :) Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :) Jestem pewna, że się nie zawiodę :D
OdpowiedzUsuńP.S. Życzę ci, żebyś kiedyś napisała książkę według własnego pomysłu... Wyobraźni ci nie brakuje, piszesz tak świetnym językiem i w tak przejmujący sposób, że mogę powiedzieć tylko jedno: RZĄDZISZ DZIEWCZYNO!!! :D
Mistrzowski rozdział.
OdpowiedzUsuńFragment snu z Dumbledorem czytany 23 trochę mnie przeraził. Nie wiem dlaczego, ale wszystkie przedwyjazdowe czynności Dracona niesamowicie mnie poruszyły. Kochany <3
Cała notka rozpieprzyła system, naprawdę strasznie mnie zaciekawiła, obiecała niemałe wrażenia w przyszłości. Czego chcieć więcej?
A, i oczywiście rozwiała moje negatywne przypuszczenia, i dzięki Ci za to!
Uszczęśliwiona
Vee
Ten sen był straszny ... i dziękuję Ci, że go napisałaś!
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY rozdział!
Uwielbiaam Cię! ;}
ahh, boski opis Draco :3
OdpowiedzUsuń