Nie boimy się własnej śmierci tak bardzo, jak odejścia tych, których kochamy.
Nie umiemy pogodzić się z ich stratą i doprowadza nas to do szaleństwa.
Nie umiemy pogodzić się z ich stratą i doprowadza nas to do szaleństwa.
Dean Koontz
____________________
Pozornie ciepłe, przytulne pomieszczenie, stawało się teraz dla Albusa mroczną i ponurą jaskinią, w której prawdopodobnie zmuszony był spędzić resztę swojego starczego życia. Przyzwyczaił się już do zimnych murów Hogwartu, które paradoksalnie wydawały się być cieplejsze od szkarłatnych ścian jego salonu. Mimo że pomieszczenie wypełnione było roślinami, fotografiami i obrazami, Dumbledore czuł się w sobie wielką pustkę. Co chwilę zerkał na prezenty od uczniów, na ozdobną butelkę miodu, którą podarował mu Horacy Slughorn, na purpurowe zasłony, które tak bardzo przypominały mu dormitorium Gryffindoru. Tęsknił za tym. Tęsknił za młodością.
Ociężale uniósł się na nogi, chwytając laskę. Tu nie musiał udawać twardego mężczyzny, który nie odczuł bolesnego upływu lat. Nie musiał być dla nikogo autorytetem. Podszedł powolnym krokiem do okna. Przyglądał się kroplom deszczu, które prześcigały się wzajemnie i rozmazywały, niczym łzy na ludzkich twarzach. Po chwili całkowicie zanikały, dokładnie tak, jak zanika życie. Marność.
Błyskawice odbijały się światłem od twarzy starca, podkreślając subtelnie zmęczenie i doświadczenie nabyte przez wszystkie przeżyte lata. Pogładził drżącą ręką swoją długą, srebrną brodę, zerkając mimowolnie na błękitny materiał szaty. Mimo powrotu do poza magicznego świata, nie rozstawał się z nią. Mentalnie jeszcze nie pogodził się z opuszczeniem murów zamku.
Przechadzał się wolno po niewielkim pomieszczeniu z głową opuszczoną w dół. Podszedł w końcu do małego, drewnianego stolika, stojącego w kącie pokoju. Powoli wyciągnął przed siebie drżącą rękę i sięgnął po czarno-białe zdjęcie, oprawione w ramkę z drewna bukowego. Na fotografii znajdowały się dwie osoby. Pierwszy chłopiec mógł mieć na oko piętnaście lat. Był dosyć wysoki, szczupły i szeroko uśmiechnięty. Mimo że obrazek był szary, Albus doskonale pamiętał jego blond włosy, które idealnie współgrały z barwami jesieni. Obok niego stał drugi chłopiec - nieco niższy i jeszcze szczuplejszy. Miał długie, kasztanowe włosy, błękitne oczy i uwydatnione kości policzkowe. Obaj ubrani byli na czarno i obejmowali się przyjaźnie.
Dumbledore patrzył na zdjęcie, a w jego oczach szkliły się niewidzialne warstwy tęsknoty. Przesunął palcem po uwiecznionej na papierze twarzy przyjaciela, a jego wargi zaczęły drżeć żałośnie, niczym trzcina na wietrze. Myślami powrócił do sytuacji, która wydarzyła się w krótkim czasie od zrobienia fotografii.
- Obiecaj mi coś, Albusie - wyszeptał chłopak, wpatrując się intensywnie w kompana. Dumbledore spojrzał na niego pytająco, oczekując wyjaśnienia. - Dobrze? - ciągnął uparcie, próbując wydobyć z przyjaciela chociażby słowo.
- Wiesz, że możesz na mnie polegać, Gellercie - odpowiedział, zachowując kamienną twarz.
- Albusie... - zaczął niepewnie, poprawiając co chwilę swoje średniej długości włosy. Dumbledore patrzył na niego spokojnie, a na jego twarzy malowała się cierpliwość i zrozumienie. - Obiecaj mi, - wykrztusił wreszcie - że w momencie kiedy usłyszysz o mojej śmierci, udasz się dokładnie na północ od Wielkiej Brytanii. W pewnej chwili zobaczysz mały, mugolski kościółek zbudowany z drewna. Niedaleko niego, po prawej stronie, dostrzeżesz litą skałę, a przy niej pomnik boga Adanosa*. Mugole nie wiedzą nawet, kto to jest, mimo że wydaje im się, że posiadają wiedzę na ten temat. Pokrótce, Albusie - Adanos to bóg mądrości, harmonii. Podobno od początku świata utrzymuje równowagę pomiędzy dobrem, a złem. W ten sposób chce ocalić ludzkość. - Zamyślił się na chwilę, po czym kontynuował. - Gdy dotrzesz do pomnika, skieruj się na prawo. Po kilku godzinach ciągłej wędrówki, dotrzesz wreszcie do celu. Z daleka zobaczysz przepiękną scenerię, na której to wierzba łączy się z dębem, tworząc coś w rodzaju wielkiego łuku w kształcie serca. Obiecaj mi to, Albusie. Pamiętaj - w momencie, kiedy usłyszysz o mojej śmierci...
- Nie chcę słuchać o Twojej śmierci, Grindelwald - odparł spokojnie Dumbledore, jednak w jego głosie wyczuwalna była nutka zdenerwowania.
- Obiecaj mi.
Albus zawahał się przez chwilę, spojrzał daleko przed siebie, a na jego twarzy pojawiły się promienie słońca. Oparł głowę o drzewo, pod którym siedzieli i westchnął ciężko.
- Obiecuję.
***
Był ciepły, słoneczny poranek. Hermiona powoli szła w kierunku ustalonego wcześniej miejsca. Miała jeszcze dużo czasu, w końcu powinni wystartować w nocy. Prawa ręka mocno zaciskała różdżkę w kieszeni czerwonego płaszcza. Tak na wszelki wypadek. Wędrowała długą, prostą ulicą, której końca nie była w stanie dostrzec. Świat powoli budził się do życia, jednak większość ludzi jeszcze nie myślała o opuszczeniu ciepłych łóżek. Słońce wysyłało w stronę twarzy Hermiony ciepłe, przyjemne promienie, które delikatnie muskały jej policzki. Czuła strach i podniecenie - przecież nie wiedziała, co może ich spotkać w opuszczonych murach Hogwartu. Wiedziała również, że musi znaleźć zaginiony składnik eliksiru dla profesora Dumbledore'a. Przez cały czas nie mogła rozgryźć, dlaczego dyrektor potrzebuje dodatkowego czasu. Być może będzie chciał walczyć przeciw Voldemortowi, albo po prostu nie przygotował się jeszcze na opuszczenie tego świata. Miała w głowie setki różnych wersji i dziesiątki niezadanych pytań, na które i tak nie dostałaby odpowiedzi. Podjęła się zadania i tego musi się trzymać.
Punktualnie o dwudziestej zjawiła się na ścieżce prowadzącej do wielkiego, gęstego lasu. Właśnie stąd mieli udać się prosto do Hogwartu. Nie wiedziała jak, ale miała co do tego naprawdę złe przeczucia. Usiadła na środku ścieżki, patrząc w ciemność i nasłuchując dźwięków wydawanych przez sowy. Jej ręka ani na moment nie wypuściła różdżki. Raz, czy dwa razy usłyszała dźwięk łamanej gałązki, ale wmawiała sobie uparcie, że to tylko ptaki. Tak naprawdę bała się, nie chciała jednak dopuścić do siebie myśli, że coś może jej zagrażać. W ciemnym lesie, nieoświetlonym nawet namiastką światła, jej wybujała wyobraźnia dawała o sobie znać zdecydowanie mocniej, niż by tego chciała. Rozglądała się nerwowo na boki, za nic w świecie nie chcąc dostrzec ruchu pomiędzy drzewami. Po upływie kilku długich minut wreszcie dostrzegła postać Dracona, który pewnym krokiem szedł przed siebie. Tę sylwetkę była w stanie rozpoznać z daleka: wysoki, szczupły blondyn, wyprostowany i poruszający się z klasą młodego arystokraty. Wstała, uśmiechnęła się szeroko i spojrzała mu w oczy. Były przepełnione szyderstwem, chłodem i podekscytowaniem. Objęła go delikatnie, wdychając jego zapach. Odwzajemnił jej uścisk, nie mówiąc ani słowa. Wplótł jedną rękę we włosy Hermiony, drugą natomiast trzymał na talii. Stali tak przez krótką chwilę, ciesząc się po cichu swoją obecnością.
- Chodźmy - powiedział nagle Draco, wypuszczając z uścisku kompankę. Wyjął z kieszeni różdżkę, z której w jednej chwili rozbłysł płomień jasnego światła, po czym udał się w głąb ciemnego lasu. Hermiona szła krok w krok za nim, rozglądając się na prawo i lewo. Nie czuła się tu bezpiecznie. Jej oddech był krótki i płytki, a każdy dźwięk przywoływał falę gorąca.
- Jesteśmy - rzekł Draco z uśmiechem, rozglądając się dookoła wielkiej polany otoczonej konarami potężnych drzew.
- Co? I jak niby mamy dostać się do Hogwartu? - zapytała Hermiona, szeroko otwierając oczy.
- Polecimy - odpowiedział Malfoy, odsłaniając w uśmiechu swoje idealnie białe zęby.
- Jak to "polecimy"?!
- Spokojnie! Mam dwie miotły, przecież jakoś sobie poradzimy.
- Draco, nie umiem latać na miotle - rzekła Hermiona urażonym tonem, wzdychając ciężko. Zrzuciła z siebie torebkę, która z hukiem upadła na ziemię i usiadła.
- Nauczę cię. - Podszedł do dziewczyny, wyciągając rękę w jej kierunku. Spojrzała na niego pełnym zażenowania wzrokiem, chwyciła jego dłoń i wstała. Wiedziała, że nie ma wyboru - musi dostać się do szkoły. Co za idiotyczny pomysł. Miotły. W myślach przeklinała Dracona, a jej humor uległ nagłemu pogorszeniu.
Gryfonka usiadła na miotle, wciąż patrząc złowrogo na Malfoya. Nie spodziewała się takiego zwrotu wydarzeń. Już sam widok siedzącej na kawałku patyka Hermiony musiał być komiczny. Westchnęła, złapała mocno drewnianą końcówkę i delikatnie odbiła się stopami od ziemi. W jednej chwili uniosła się w powietrze, tracąc panowanie nad sobą.
- Skieruj się bardziej w dół! - słyszała z dołu krzyki Draco, jednak pod wpływem emocji nie była w stanie wykonywać jego poleceń. Momentalnie wystrzeliła w górę, machając nogami bez celu. Niejednokrotnie uderzyła głową o gałęzie drzew, które wplątywały jej się we włosy. Gdyby ktoś inny był na jej miejscu, zapewne zaśmiewałaby się z niego do łez. Teraz jednak sytuacja nie była dla niej ani trochę zabawna. Poczuła na nadgarstku czyjąś zimną dłoń. Odwróciła gwałtownie głowę i dostrzegła szczupłą sylwetkę Dracona, który najwyraźniej stwierdził, że najwyższa pora użyć drugiej miotły. Na jego twarzy mimowolnie malował się szeroki uśmiech.
- To nie jest zabawne! - krzyknęła Hermiona, patrząc spode łba na blondyna.
- Oczywiście! Ani trochę - odpowiedział Draco szyderczym tonem, kierując miotłę Hermiony ku ziemi. Kiedy wreszcie poczuła grunt pod stopami, szybko zeskoczyła z miotły. Pierwszy raz w życiu poczuła się tak zażenowana. Przez wszystkie lata spędzone w Hogwarcie była najlepszą uczennicą z niemalże każdego przedmiotu. Jej jedyną piętą achillesową było właśnie latanie.
- Nigdy więcej! - krzyknęła obrażona, a Draco spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem. - Nigdy! - dodała trzęsącym się głosem i cisnęła miotłą o ziemię. Dziwny dźwięk rozniósł się echem po lesie, a Hermiona spojrzała na Malfoya, marszcząc brwi w zaciekawieniu. Podniosła miotłę i jeszcze raz pchnęła ją w kierunku gleby. Ponownie ten sam dźwięk. Uklękli po obu stronach wyznaczonego miejsca, gorączkowo wyciągając z niego garści ziemi. Przez długi czas odrzucali na boki glebę, aż w końcu ich dłonie napotkały przeszkodę. W jednej chwili spojrzeli na siebie i bez słów zaczęli wyciągać twardy przedmiot.
- Pudełko - szepnęła Hermiona, odgarniając resztki ziemi z metalowej szkatułki.
- Otwórz je - rzekł Draco drżącym głosem.
- Nie mogę. Potrzebny jest szyfr. Spróbuję użyć zaklęcia. - Hermiona wyciągnęła z kieszeni różdżkę i dokładnie wycelowała ją w srebrne pudełko. - Bombarda! - krzyknęła. Szkatułka wyskoczyła w powietrze, jednak zamek ani drgnął.
- Chyba nie da rady. Weźmy ją ze sobą, w zamku będziemy mieli dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić - powiedział Malfoy, a Hermiona skinęła lekko głową i schowała przedmiot do torebki z koralikami. Draco spojrzał na nią zdziwiony, zapewne nie mając pojęcia, jakim cudem pudełko zmieściło się w tak niewielkim skrawku materiału. Uśmiechnęła się promiennie i wstała.
- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające - powiedziała, widząc zmieszanie na twarzy blondyna. Ten natomiast otworzył usta, jak gdyby chciał coś dodać, jednak szybko je zamknął, odwracając wzrok na miejsce, z którego wykopali pudełko.
- Pora lecieć - odpowiedział, uśmiechając się na przypomnienie sytuacji sprzed kilkunastu minut. - Ee... czy możesz... wrzucić tę drugą miotłę do swojej torebki? - dodał lekko zakłopotany, przeczesując bladą dłonią swoje blond włosy.
- No jasne. - Hermiona chwyciła miotłę i upchnęła ją na samym dnie "bagażu". Z głębi wydobyło się głośne mruknięcie Krzywołapa, któremu najwyraźniej nie odpowiadało nowe towarzystwo. Draco jeszcze raz spojrzał na kompankę pytającym wzrokiem, ta jednak w odpowiedzi uśmiechnęła się promiennie, nie wypowiadając ani słowa wyjaśnienia.
- Złap mnie mocno. I dla naszego bezpieczeństwa lepiej nie patrz w dół - rzekł Malfoy, uśmiechając się szyderczo, na co Hermiona tylko wywróciła oczami i zajęła miejsce za chłopakiem. Objęła go w pasie, opierając czoło o jego plecy. Zamknęła oczy, wdychając łapczywie zapach jego perfum. Już się nie bała.
Punktualnie o dwudziestej zjawiła się na ścieżce prowadzącej do wielkiego, gęstego lasu. Właśnie stąd mieli udać się prosto do Hogwartu. Nie wiedziała jak, ale miała co do tego naprawdę złe przeczucia. Usiadła na środku ścieżki, patrząc w ciemność i nasłuchując dźwięków wydawanych przez sowy. Jej ręka ani na moment nie wypuściła różdżki. Raz, czy dwa razy usłyszała dźwięk łamanej gałązki, ale wmawiała sobie uparcie, że to tylko ptaki. Tak naprawdę bała się, nie chciała jednak dopuścić do siebie myśli, że coś może jej zagrażać. W ciemnym lesie, nieoświetlonym nawet namiastką światła, jej wybujała wyobraźnia dawała o sobie znać zdecydowanie mocniej, niż by tego chciała. Rozglądała się nerwowo na boki, za nic w świecie nie chcąc dostrzec ruchu pomiędzy drzewami. Po upływie kilku długich minut wreszcie dostrzegła postać Dracona, który pewnym krokiem szedł przed siebie. Tę sylwetkę była w stanie rozpoznać z daleka: wysoki, szczupły blondyn, wyprostowany i poruszający się z klasą młodego arystokraty. Wstała, uśmiechnęła się szeroko i spojrzała mu w oczy. Były przepełnione szyderstwem, chłodem i podekscytowaniem. Objęła go delikatnie, wdychając jego zapach. Odwzajemnił jej uścisk, nie mówiąc ani słowa. Wplótł jedną rękę we włosy Hermiony, drugą natomiast trzymał na talii. Stali tak przez krótką chwilę, ciesząc się po cichu swoją obecnością.
- Chodźmy - powiedział nagle Draco, wypuszczając z uścisku kompankę. Wyjął z kieszeni różdżkę, z której w jednej chwili rozbłysł płomień jasnego światła, po czym udał się w głąb ciemnego lasu. Hermiona szła krok w krok za nim, rozglądając się na prawo i lewo. Nie czuła się tu bezpiecznie. Jej oddech był krótki i płytki, a każdy dźwięk przywoływał falę gorąca.
- Jesteśmy - rzekł Draco z uśmiechem, rozglądając się dookoła wielkiej polany otoczonej konarami potężnych drzew.
- Co? I jak niby mamy dostać się do Hogwartu? - zapytała Hermiona, szeroko otwierając oczy.
- Polecimy - odpowiedział Malfoy, odsłaniając w uśmiechu swoje idealnie białe zęby.
- Jak to "polecimy"?!
- Spokojnie! Mam dwie miotły, przecież jakoś sobie poradzimy.
- Draco, nie umiem latać na miotle - rzekła Hermiona urażonym tonem, wzdychając ciężko. Zrzuciła z siebie torebkę, która z hukiem upadła na ziemię i usiadła.
- Nauczę cię. - Podszedł do dziewczyny, wyciągając rękę w jej kierunku. Spojrzała na niego pełnym zażenowania wzrokiem, chwyciła jego dłoń i wstała. Wiedziała, że nie ma wyboru - musi dostać się do szkoły. Co za idiotyczny pomysł. Miotły. W myślach przeklinała Dracona, a jej humor uległ nagłemu pogorszeniu.
Gryfonka usiadła na miotle, wciąż patrząc złowrogo na Malfoya. Nie spodziewała się takiego zwrotu wydarzeń. Już sam widok siedzącej na kawałku patyka Hermiony musiał być komiczny. Westchnęła, złapała mocno drewnianą końcówkę i delikatnie odbiła się stopami od ziemi. W jednej chwili uniosła się w powietrze, tracąc panowanie nad sobą.
- Skieruj się bardziej w dół! - słyszała z dołu krzyki Draco, jednak pod wpływem emocji nie była w stanie wykonywać jego poleceń. Momentalnie wystrzeliła w górę, machając nogami bez celu. Niejednokrotnie uderzyła głową o gałęzie drzew, które wplątywały jej się we włosy. Gdyby ktoś inny był na jej miejscu, zapewne zaśmiewałaby się z niego do łez. Teraz jednak sytuacja nie była dla niej ani trochę zabawna. Poczuła na nadgarstku czyjąś zimną dłoń. Odwróciła gwałtownie głowę i dostrzegła szczupłą sylwetkę Dracona, który najwyraźniej stwierdził, że najwyższa pora użyć drugiej miotły. Na jego twarzy mimowolnie malował się szeroki uśmiech.
- To nie jest zabawne! - krzyknęła Hermiona, patrząc spode łba na blondyna.
- Oczywiście! Ani trochę - odpowiedział Draco szyderczym tonem, kierując miotłę Hermiony ku ziemi. Kiedy wreszcie poczuła grunt pod stopami, szybko zeskoczyła z miotły. Pierwszy raz w życiu poczuła się tak zażenowana. Przez wszystkie lata spędzone w Hogwarcie była najlepszą uczennicą z niemalże każdego przedmiotu. Jej jedyną piętą achillesową było właśnie latanie.
- Nigdy więcej! - krzyknęła obrażona, a Draco spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem. - Nigdy! - dodała trzęsącym się głosem i cisnęła miotłą o ziemię. Dziwny dźwięk rozniósł się echem po lesie, a Hermiona spojrzała na Malfoya, marszcząc brwi w zaciekawieniu. Podniosła miotłę i jeszcze raz pchnęła ją w kierunku gleby. Ponownie ten sam dźwięk. Uklękli po obu stronach wyznaczonego miejsca, gorączkowo wyciągając z niego garści ziemi. Przez długi czas odrzucali na boki glebę, aż w końcu ich dłonie napotkały przeszkodę. W jednej chwili spojrzeli na siebie i bez słów zaczęli wyciągać twardy przedmiot.
- Pudełko - szepnęła Hermiona, odgarniając resztki ziemi z metalowej szkatułki.
- Otwórz je - rzekł Draco drżącym głosem.
- Nie mogę. Potrzebny jest szyfr. Spróbuję użyć zaklęcia. - Hermiona wyciągnęła z kieszeni różdżkę i dokładnie wycelowała ją w srebrne pudełko. - Bombarda! - krzyknęła. Szkatułka wyskoczyła w powietrze, jednak zamek ani drgnął.
- Chyba nie da rady. Weźmy ją ze sobą, w zamku będziemy mieli dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić - powiedział Malfoy, a Hermiona skinęła lekko głową i schowała przedmiot do torebki z koralikami. Draco spojrzał na nią zdziwiony, zapewne nie mając pojęcia, jakim cudem pudełko zmieściło się w tak niewielkim skrawku materiału. Uśmiechnęła się promiennie i wstała.
- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające - powiedziała, widząc zmieszanie na twarzy blondyna. Ten natomiast otworzył usta, jak gdyby chciał coś dodać, jednak szybko je zamknął, odwracając wzrok na miejsce, z którego wykopali pudełko.
- Pora lecieć - odpowiedział, uśmiechając się na przypomnienie sytuacji sprzed kilkunastu minut. - Ee... czy możesz... wrzucić tę drugą miotłę do swojej torebki? - dodał lekko zakłopotany, przeczesując bladą dłonią swoje blond włosy.
- No jasne. - Hermiona chwyciła miotłę i upchnęła ją na samym dnie "bagażu". Z głębi wydobyło się głośne mruknięcie Krzywołapa, któremu najwyraźniej nie odpowiadało nowe towarzystwo. Draco jeszcze raz spojrzał na kompankę pytającym wzrokiem, ta jednak w odpowiedzi uśmiechnęła się promiennie, nie wypowiadając ani słowa wyjaśnienia.
- Złap mnie mocno. I dla naszego bezpieczeństwa lepiej nie patrz w dół - rzekł Malfoy, uśmiechając się szyderczo, na co Hermiona tylko wywróciła oczami i zajęła miejsce za chłopakiem. Objęła go w pasie, opierając czoło o jego plecy. Zamknęła oczy, wdychając łapczywie zapach jego perfum. Już się nie bała.
***
Starzec usiadł na krześle stojącym obok stolika. Otworzywszy niewielką, drewnianą szufladę, wyjął z niej książkę, oprawioną w purpurową skórę, pióro i fiolkę czarnego atramentu. Uchylił fioletową okładkę, odsłaniając stronę niezapisanego pergaminu. Delikatnie przejechał po nim palcem i odłożył otwarty notatnik na stół. Chwycił pióro, maczając je dokładnie w atramencie. Długo zastanawiał się, co mógłby napisać w dzienniku, który wiele lat temu dostał od Gellerta Grindelwalda. Przez ten cały czas trzymał go w szufladzie, powtarzając sobie w myślach, że będzie w nim zapisywał tylko najważniejsze wydarzenia ze swojego życia. W rezultacie strony diariusza po dzień dzisiejszy pozostawały puste. Uniósł pióro ponad czyste kartki, a jego ręka zastygła w powietrzu. Lada moment atrament spłynął z pióra, pozostawiając na pergaminie czarną plamę. Ocknął się w jednej chwili i pisał wszystko, co jego myśli zdecydowane były przenieść na papier przy użyciu trzęsącej się dłoni.
Kilka tygodniu temu dotarła do mnie wiadomość o Twojej śmierci, Gellercie. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić bólu, który przeszył wtedy moje ciało od góry do dołu. Zimna ręka cierpienia dotykała mojej twarzy, a ja nie byłem w stanie uwierzyć w to, co się stało. Istota ludzka ma to do siebie, że zdaje sobie sprawę z tego, że śmierć nadejdzie; zawsze jednak pozostaje to takim samym szokiem i niedowierzaniem.
Odłożył pióro na bok i uniósł drżącą rękę do kącika swego łzawiącego oka. Uniósł powoli okulary połówki i otarł delikatnie łzę, która dopiero co próbowała wydostać się na powierzchnię pomarszczonej twarzy.
Nigdy nie zapomniałem o obietnicy, którą złożyłem Ci, będąc nastolatkiem. Po dziś dzień dokładnie pamiętam treść Twoich słów, które wtedy wypowiadałeś z nieludzką dokładnością. Być może wyruszę w podróż, nie dowiedziawszy się, co ukryłeś, Gellercie. Być może nie dotrę nawet do szczytu celu. Mój czas jak dotąd pozostaje ograniczony. Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, za jakiś czas mój żywot zostanie nienaturalnie przedłużony. A wszystko po to, żeby wypełnić obietnicę złożoną tobie.
Dumbledore schował dziennik z powrotem do szuflady, układając go dokładnie na jedwabnym kawałku materiału. Wstał powoli z krzesła, chwytając się laski, która podtrzymywała skutecznie całe jego ciało. Podszedł ponownie do okna, przyglądając się błyskawicom, które raz po raz rozświetlały pomieszczenie jego salonu. Po wylaniu myśli na papier, dom w Dolinie Godryka stał się nagle cieplejszy i bardziej przytulny. Miło było usiąść przy kominku, mając świadomość, że za oknem szaleje burza.
Niebawem pozornie doskonały dyrektor Hogwartu wyruszy w długą podróż, na poszukiwanie ostatniej pamiątki po Gellercie Grindelwaldzie.
Uda mu się.
Musi.
Co do śmierci Gellerta, musiałam zdeformować wydarzenia rzeczywiste: w moim opowiadaniu Gellert umiera przed Albusem, a nie - tak jak u pani Rowling - po nim. Musicie mi wybaczyć. :)
No i ostatnia wiadomość - ostatnimi czasy ani trochę nie trzymałam się mojego postanowienia "notki w weekendy" ^^ od teraz zaczynam tego przestrzegać, bo po pierwsze - ja mam więcej czasu na dopracowanie postów, a po drugie - w piątki czy soboty więcej osób je czyta :) a przecież to jasne, że im więcej osób mnie czyta, tym jestem bardziej zmotywowana :)
Byłabym wdzięczna za pozostawianie opinii dotyczących notki w komentarzach :))
Kilka tygodniu temu dotarła do mnie wiadomość o Twojej śmierci, Gellercie. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić bólu, który przeszył wtedy moje ciało od góry do dołu. Zimna ręka cierpienia dotykała mojej twarzy, a ja nie byłem w stanie uwierzyć w to, co się stało. Istota ludzka ma to do siebie, że zdaje sobie sprawę z tego, że śmierć nadejdzie; zawsze jednak pozostaje to takim samym szokiem i niedowierzaniem.
Odłożył pióro na bok i uniósł drżącą rękę do kącika swego łzawiącego oka. Uniósł powoli okulary połówki i otarł delikatnie łzę, która dopiero co próbowała wydostać się na powierzchnię pomarszczonej twarzy.
Nigdy nie zapomniałem o obietnicy, którą złożyłem Ci, będąc nastolatkiem. Po dziś dzień dokładnie pamiętam treść Twoich słów, które wtedy wypowiadałeś z nieludzką dokładnością. Być może wyruszę w podróż, nie dowiedziawszy się, co ukryłeś, Gellercie. Być może nie dotrę nawet do szczytu celu. Mój czas jak dotąd pozostaje ograniczony. Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli, za jakiś czas mój żywot zostanie nienaturalnie przedłużony. A wszystko po to, żeby wypełnić obietnicę złożoną tobie.
Dumbledore schował dziennik z powrotem do szuflady, układając go dokładnie na jedwabnym kawałku materiału. Wstał powoli z krzesła, chwytając się laski, która podtrzymywała skutecznie całe jego ciało. Podszedł ponownie do okna, przyglądając się błyskawicom, które raz po raz rozświetlały pomieszczenie jego salonu. Po wylaniu myśli na papier, dom w Dolinie Godryka stał się nagle cieplejszy i bardziej przytulny. Miło było usiąść przy kominku, mając świadomość, że za oknem szaleje burza.
Niebawem pozornie doskonały dyrektor Hogwartu wyruszy w długą podróż, na poszukiwanie ostatniej pamiątki po Gellercie Grindelwaldzie.
Uda mu się.
Musi.
____________________
*Adanos - postać zaczerpnięta z gry Gothic, w którą namiętnie grywam od dziecka.Co do śmierci Gellerta, musiałam zdeformować wydarzenia rzeczywiste: w moim opowiadaniu Gellert umiera przed Albusem, a nie - tak jak u pani Rowling - po nim. Musicie mi wybaczyć. :)
No i ostatnia wiadomość - ostatnimi czasy ani trochę nie trzymałam się mojego postanowienia "notki w weekendy" ^^ od teraz zaczynam tego przestrzegać, bo po pierwsze - ja mam więcej czasu na dopracowanie postów, a po drugie - w piątki czy soboty więcej osób je czyta :) a przecież to jasne, że im więcej osób mnie czyta, tym jestem bardziej zmotywowana :)
Byłabym wdzięczna za pozostawianie opinii dotyczących notki w komentarzach :))
Piękna notka ! Czekam na więcej, znowu :D !
OdpowiedzUsuń<3333333
OdpowiedzUsuńGrasz moimi uczuciami kobieto! Najpierw sentymantalny Dumbli, następnie część o Hermie i Draco, która naprawdę mnie rozbawiła, a potem znowu smutno i przynębiająco. Jak nie kochać Twojego opowiadania?
OdpowiedzUsuń//brilliant-avenue.blogspot.com
Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńNo jak już mówiłem kawałek o Albusie był genialny. I zdanie nie zmienię, a czytając całość jeszcze bardziej mi się podoba~
OdpowiedzUsuńHerma i Draco są uroczy <3 Krzywołap w torebce <3! W wyobraźni widziałam jaką minę mógł mieć Malfoy xD
OdpowiedzUsuńPomijając moją żałobę po Gellercie (:(!) to wiesz, że sceny Dumla mi się niesamowicie podobają! Tak opisujesz jego emocje, że aż odczuwa się je razem z nim. W pewien sposób smutne, ale i rozczulające (grindeldore<3!)bardzo,bardzo nastrojowe, co po prostu kocham <3!
Świetna notka, jak zawsze. ♥
OdpowiedzUsuńNotka jak zawsze ciekawa ;) czekam na następną ;]
OdpowiedzUsuńWspaniała notka ^ ^
OdpowiedzUsuńOby było więcej ^ ^
WIĘCEJ WIĘCEJ pragnę więcej ^^
OdpowiedzUsuńgenialna notka ! :)
uwielbiam to jak piszesz <3 aż chcę się więcej i więcej :D
OdpowiedzUsuńMarysieńko, oby tak dalej i będę zadowolony ! ;*
OdpowiedzUsuńprosimy bez foszków na fb ponieważ twoje notki są przewspaniałe.. czyta mi to się tak samo przyjemnie jak książkę HP. ;*
OdpowiedzUsuńHah ! Jak przeczytałam "Adanos" od razu skojarzyło mi się z Gothicem. ; D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !
Pozdrawiam ;D
kolejny świetny rozdział.... weź napisz jakiś gorszy, żeby można było pohejtować..... :/ nie no, pisz nam tak świetnie jak do tej pory! :*
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie :) Motyw Albusa i Gellerta jest świetny, trzyma w napięciu i nie mogę się doczekać aż w końcu się rozstrzygnie o co w nim chodziło. A co do Hermiony i Draco intryguje mnie ta skrzynia. Najzabawniejszy moment był z torebką Hermiony ahahhaa. Cóż pozostało czekać do następnego weekendu gdy pojawi się notka. Życzę weny! Pozdrawiam! :* //kilimandrzaro
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział, przeczytałam go dosłownie jednym tchem. Te retrospekcje wychodzą Ci rewelacyjnie, chociaż ja nie potrafię wyobrazić sobie młodego Dumbledore'a (podobnie jak Harry, chyba było o tym w "Insygniach"). W każdym bądź razie podobało mi się, że pokazałaś go przede wszystkim jako człowieka. Zwykle w opowiadaniach Dumbledore jest wiecznie w pełni sił, zawsze mądry i gotowy nieść pomoc innym, a Ty przedstawiłaś go jako osobę ze swoimi problemami, zmagającą się ze starością, po prostu. Fakt faktem, że dopiero w VII części dowiadujemy się cokolwiek o życiu Dumbledore'a, ale cieszę się, że w Twoim opowiadaniu nie jest taki wszechmocny i wszechwiedzący.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Hermionę i Draco, to fragment z lataniem na miotle mnie rozbawił :D Nie potrafię jej sobie wyobrazić w powietrzu, to musiało być zabawne. A z kolei z tym pudełkiem sprawa dość podejrzana.
Pozdrawiam serdecznie! :)
świetne! czekam na następny rozdział! życzę weny! :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje opowiadania <3
OdpowiedzUsuńSuper.Ciekawie ujęłaś motyw Albusa i Gellerta ;). Z niecierpliwością czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń~Edziaky
twój blog jest świetny :D
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na następny wpis ! ;)))
Dziewczyno! Ty masz naprawdę wielki talent :) Nie zastanawiałaś się kiedyś nad napisaniem jakiejś ciekawej POLSKIEJ książki. To mógłby być przełom, w którym Ty byś byłam najlepszą pisarką świata, a Twoje książki mogłyby być na światowej liście bestsellerów. To jest niesamowite, że potrafisz już w tym wieku tak pisać. Powiedz mi ile ty masz lat, bo ja jestem po prostu zachwycona Twoim WIELKIM talentem. Ten rozdział był naprawdę cudowny, tak jak zresztą wszystkie. Nie wiem też jak Ci się udaje jeszcze pisać. Po pierwsze szkoła, po drugie obowiązki domowe, po trzecie napisanie jak najciekawszego rozdziału dla Twoich wspaniałych fanów...Oto moje zdanie na temat Twojego talentu..Och i jeszcze jedno! Jak ty możesz wymyślać takie niestworzone i niesamowite rzeczy. Ty musisz mieć naprawdę ogromną wyobraźnię :) I proszę Cie żebyś mnie powiadamiała o Twoich nowych notkach. Jeżeli Ci do tego potrzebny mój adres E-mail to oto on: monikar11@wp.pl lub numer gg: 15785052
OdpowiedzUsuń~ Monisiaa
Możesz mnie powiadamiać o nowych notkach?? liczę na Twoją odpowiedź :)
Usuń~Monisiaa
napisałam do Ciebie na gg już wczoraj :)
Usuńsmutne ale piękne, zazdroszczę Ci wyobraźni :))
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane :D
OdpowiedzUsuńNiestety z oceniającą, którą wybrałaś(Smile) nie mamy kontaktu i musieliśmy ją zwolnić. Na razie Twój blog znajduje się w wolnej kolejce. Także proszę Cię o wybranie innej oceniającej. Pozdrawiam, Esssence./www.szczera-krytyka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWprawdzie regulamin mówi, żeby szablonu nie zmieniać, ale zasady są po to, żeby je... trochę ponaginać.
OdpowiedzUsuńWłaściwie mam już tę rubrykę wypełnioną. Może w ocenie będzie po prostu stary szablon, jeśli chcesz już wklejać nowy? Bo raczej wystawię ocenę dopiero pod koniec tygodnia, a nie chciałabym tracić tego, co już zdążyłam napisać.
jeejku właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę Ci powiedzieć że świetnie piszesz. Rozdziały są ciekawe, a momentami wydaje się jakby to napisała autorka ksiażki, a nie Ty :D. Powodzenia i oby tak dalej ;))!!
UsuńNiecierpliwie czekam na nn :>!!!!!!
Przeczytałam właśnie notki od samego początku. Historia jest interesująca, a Twój styl pisania powoduje, że bardzo łatwo i przyjemnie czyta się każdy rozdział. Czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńS.
Na niebieskim-piorem.blogspot.com pojawiła się ocena bloga. Serdecznie zapraszam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniały komentarz i zapraszam na nowy rozdział: www.finally-yours.blogspot.com
OdpowiedzUsuńboskie ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam : http://now-kiss-me-you-fool.blogspot.com
Jeju! Kocham Twojego bloga, jest cudowny! *_* Masz talent, zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://harrymione-diary.blogspot.com/
Jesteś boskaa <3 !. Masz ogrrromny talent <3 !. Czakaam na więcej z niecierpliwośią ;D
OdpowiedzUsuńJestem zawiedziona.... od 9 dni codziennie wchodzę i nie ma nowej notki!!! :D masz niesamowite umiejętności, powinnaś rozwijać ten talent. czekam :)
OdpowiedzUsuń~IAM
przepraszam, przepraszam, przepraszam! :)
Usuńdziękuję, dziękuję, dziękuję :D
informowałam, że w ten weekend notki nie będzie, po prostu zabrakło mi czasu :))))
O kurczę, super piszesz. Tylko jak mogłaś być aż tak nieczułą i umieścić biednego Krzywołapka w torebce? No, dobra, uznajmy, że to Hermiona była taka nieczuła :D Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na: malfoyihermiona.blogspot.com? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńswietne pomysly i dobre porownania, czasem jezyk szwankuje, ale do wybaczenia, lubie to opowiadanie bardzo, jako poczatkujacy pisarz (jedna ksiazka na koncie jak narazie i pare wygranych konkursow poetyckich) z cala pewnoscia moge stwierdzic ze masz potencjal ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ! Zapraszam do mnie <3
OdpowiedzUsuńplease-kiss.blogspot.pl
Genialne! Padam do stóp i prosze o jeszcze.
OdpowiedzUsuńJa nadal nie wierzę, że to przeczytałam... Z reguły odrzucają mnie wszelkie miłosne wątki, a te opowiadania mnie na serio wciągnęły. Gratulacje! :D
OdpowiedzUsuńW pierwszej kolejności chciałabym zauważyć, że nie usiłuję się wyspać na test z angielskiego ani nie uczę się do tegoż, chociaż wg mojej mamusi właśnie to powinnam robić :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co budzą we mnie sceny z samym Albusem. Trochę wzruszenie, trochę... zmieszanie? Powagą sytuacji i wiernością Dumbledora względem Grinewalda.
A Hermiona mnie bawi, ale strasznie chciałabym znaleźć się na jej miejscu, na miotle z Draconem <3
coraz bardziej uzależniona
Vee
hahaha, z tymi miotłami było bosko
OdpowiedzUsuńTen wiersz (?) o śmierci na samym początku... Już wiem czemu nigdy po śmieci mojego ojca nie zachowywałąm się tak samo... [*]
OdpowiedzUsuń~Anoire~